Shadow Warrior 2 najnowsza produkcja polskiego studia Flying Wild Hog, która trafiła na redakcyjny warsztat. Czy oczekiwania graczy względem jakości tej jakże kultowej produkcji wskrzeszanej kilkukrotnie się spełnią. To mam nadzieję wyjaśnić wam w niniejszej recenzji tejże właśnie gry.
Intro
Wyskok w powietrze i zbombardowanie zaskoczonej grupy demonów za pomocą toksycznych granatów. Następnie szybki bieg na drugą stronę jeziora i poczekanie, aż pierwsi przeciwnicy podejdą wystarczająco blisko leżących akurat nieopodal beczek pełnych wybuchowych niespodzianek – celny strzał z rewolweru i powietrze gęstnieje od krwi i latających kończyn. Rzucasz one-linerem o tym, że demony powinny się wziąć garść i zebrać w sobie, po czym wyciągasz parę UZI i zajmujesz się niedobitkami. Po wszystkim oglądasz łupy i napawasz się obrazem zniszczenia, doceniasz finezje szczątków unoszących się na powierzchni wody, po czym ruszasz ku następnej grupie przeciwników.
Witajcie w świecie Lo Wanga, bodajże najdroższego i najlepszego najemnika na ziemi, który jest także posiadaczem wyjątkowo niewyparzonej gęby oraz jednej z największych kolekcji sucharów i wysoko poziomowych odzywek znanej ludzkości. Kto grał we wskrzeszonego Shadow Warriora z 2013 roku ten wie, czego się spodziewać po produkcji polskiego studia Flying Wild Hog – dla nieświadomych, szybki skrót. Staroszkolna strzelnka pełna wybuchów, akcji i lejącej się hektolitrami juchy, niewybrednego humoru oraz czystej i niczym nieskrępowanej radości z zawieruchy. W mojej prywatnej opinii Shadow Warrior był jedną z najlepszych gier 2013 roku i z niecierpliwością wyczekiwałem na sequel od dnia oficjalnego ogłoszenia prac nad nim. Ten w końcu nadszedł.
Czasowo jesteśmy kilka lat do przodu – Lo Wang powrócił do życia jako zawodowy najemnik, bramy między światami są otwarte i ludzkość oraz demony walczą ze sobą, a niejaki Zilla zbiera pod sobą olbrzymie bogactwa i władzę. Jak to zwykle bywa, przyszłość i los Ziemi nie może obejść się bez naszego łysego mistrza katany, mocy chi i broni wszelakiej i jedna z „rutynowych” misji kończy się w nieprzewidziany sposób. W głowie Wanga zamknięta zostaje córka ważnej persony, co nie cieszy nikogo z dwojga zainteresowanych, więc w naszym interesie jest znaleźć sposób na wyleczenie ciała nowej towarzyszki, a tym samym pozbycie się jej z głowy. Sama Kamiko – bo tak nazywa się tym razem partnerka Wanga – co rusz daje znać o swoim niezadowoleniu z zaistniałej sytuacji, co działa na naszego bohatera jak płachta na byka.
Po kilku pierwszych misjach służących jako samouczek i wprowadzenie do gry każdy, kto pamięta Shadow Warriora może się nieco zdziwić. Nie chodzi nawet o to, że z pokonanych przeciwników i rozsianych tu i ówdzie skrzyń wypadają łupy – o tym później – ale o fakt, że tym razem Lo Wang nie przemieszcza się szeregiem liniowych misji w ściśle określonej kolejności.
Ocena końcowa
Grafika
Dźwięk
Fabuła
Ogólnie
Polecamy!
Podsumowanie : wietna produkcja, która nawet pomimo zmiany zasad i pójścia w innym kierunku nie zapomniała o swoich korzeniach.